Dzięki mojemu synowi i synowej przypomniałam sobie początki swojego dorosłego życia. Teraz posiadam większość rzeczy, które sobie zaplanowałam mieć, ale nie było to ani łatwe, ani szybkie do zdobycia. Całe gospodarstwo „kompletowałam” wiele lat, pamiętając, jak zaczynaliśmy z mężem nawet bez solniczki.
Która kobieta nie potrzebuje ściereczek w kuchni?
Ponieważ młodzi, czyli mój syn i jego żona, wchodzili na nowy dom, nie mieli wiele. Oczywiście, podstawowy sprzęt domowy dostali w prezentach ślubnych, ale drobiazgi niestety trzeba długo „zbierać”. Dlatego, gdy pojawiła się tylko okazja mikołajkowa, postanowiłam wręczyć im jakiś drobiazg. A tak naprawdę, to zobaczyłam w Internecie śliczne ścierki kuchenne na prezent i komu ja to miałam kupić, i dać jak nie im? Przecież sama sobie nie kupię ściereczek, bo mam ich pełno. Synowej nie chcę dać używanych, by nie poczuła się niezręcznie. A ścierki w kuchni muszą być! Do wycierania blatu, do rąk, do sztućców. Nie wyobrażam sobie kuchni bez ścierek. Wiedziałam też, że synowa jeszcze takich sobie nie kupiła, bo nie miała nawet kiedy pojechać do miasta. A te, które zobaczyłam mogły mieć już gotowy napis, lub mój wymyślony i wyhaftowany. Czy jednak nie będzie przesadą, gdy nawet w kuchni będę synowej o sobie przypominała? Może wybrać po prostu, bez napisu, ale z jakimś obrazkowym hafcikiem, w ładnym pudełeczku? Czasu było niewiele, a dostawa miała być w następnym dniu, gdybym podjęła szybką decyzję. Wybrałam moim zdaniem ściereczki najładniejsze, różnych rozmiarów, ładnie zapakowane i kupiłam.
Następnego dnia wieczorem, na Mikołaja, odwiedziłam moje dzieci, z drobiazgami. Ucieszyły się, naprawdę i szczerze, że do nich weszłam. Nie są przyzwyczajeni jeszcze do „swojego”; i metraż trochę większy niż u rodziców. Widzę jednak, że świetnie sobie radzą. Ładnie się dogadują i wróżę im długą przyszłość. A rzadko się mylę.