Próby oszczędzania na kosztach gruntu czasami miały dokładnie odwrotny efekt. Było tak w przypadku niedawno przejętego przez nas obiektu, który został dopiero co otwarty dla klientów. Położony był on przy drodze wyjazdowej z miasta, w dość dużym zagłębieniu, choć nikt nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji takiego położenia.
Automatyczne zapory powodziowe
Prawdziwym zaskoczeniem była dla nas wiadomość o zalaniu obiektu, którą przekazał kolega, pracujący tam na stałe. Po kilku dniach ulewnych deszczy, całe zagłębienie na którym położony był teren obiektu zostało całkowicie zalane, do tego stopnia iż dostęp do budynku był prawie niemożliwy. Ogromne straty i ilość pracy, wymaganej do postawienia obiektu znów do stanu używalności zmusiły jednak kierownictwo do znalezienia zabezpieczenia na wypadek kolejnych ulew, bo przeniesienie obiektu nie wchodziło w grę. Po dłuższych poszukiwaniach, na obiekcie zostały zamontowane automatyczne zapory przeciwpowodziowe. Nie były one niczym więcej niż dużymi balonami z tworzywa, wysokimi na około półtorej metra, które działały podobnie jak ściany dmuchanego basenu, zatrzymując wodę na zewnątrz otoczonego terenu. System sterujący tymi zaporami był bardziej skomplikowany, i mógł być uruchomiony ręcznie, choć głównie ustawiony był w trybie automatycznym, gdzie czujniki samoczynnie włączały mechanizm pompujący w momencie wykrycia dużych opadów deszczu. Po wyłączeniu systemu, zapory były zwijane samoczynnie.
Zapory te były elastyczne i odporne na uszkodzenia, bez trudu wytrzymując nawet duży napór wody. Co prawda, dostęp do tak chronionego terenu był oczywiście utrudniony, ze względu na zapory osłaniające obiekt z każdej strony, jednak pozwalały one na bezproblemowe funkcjonowanie obiektu bez obaw o dalsze zalanie.